Perspektywy po studiach – moje przemyślenia. Czyli parę słów o studiach, a raczej perspektywach życiowych po ich ukończeniu. Dziś siedząc u dentysty z nudów dorwałem pewną gazetę, której zwykle nie czytam. Zaintrygował mnie tam artykuł o tymże właśnie problemie. Wygląda na to, że perspektywach mam albo mizerną pracę albo tzw. kuroniówkę, czyli zasiłek. Jedynie 10 % absolwentów ma szanse na lepszą pracę. Na dodatek są to ci, którzy nie idą na najbardziej popularne kierunki.
Słabe perspektywy po studiach na pracę? Dlaczego tak się dzieje? Dlatego, że w ich przyszłym zawodzie jest już przesycenie na rynku. Często zdarza się też tak, że pracę dostają ci, którzy mają tzw. chody. Chociaż sam jestem w raczej uprzywilejowanej pozycji (studiuję chemię, a na dodatek chcę wybrać specjalność, która jest nowością na Politechnice, czyli informatyka w przemyśle chemicznym – to jakby dwa zawody w jednym). Ale już moja dziewczyna jest na ekonomii. Jej teraźniejsze szanse są nikłe. Za rok lub dwa chcemy się pobrać. No a co będzie, gdy po skończeniu studiów żadne z nas nie dostanie od razu pracy?
Garnuszek rodziców! Albo gdy urodzi się dziecko? Będzie problem! (Nie chodzi o to, że nie chce w ogóle mieć dzieci tylko, że chcę go wychować w warunkach przynajmniej średnich). Czy jedynym sensownym rozwiązaniem pozostanie wyjazd za granicę, na zachód w poszukiwaniu pracy? Chyba tak, zwłaszcza, że można tam zarobić 3 czy 4 razy więcej niż wykonując tę samą robotę w Polsce. Czyli powiedzmy tutaj pensja 3000 zł, a tam w przeliczeniu na złotówki aż 12000. Zachodnie ceny są mało wyższe, a o ile łatwiej żyje się mając co miesiąc tyle razy większą sumę? Wychodzi na to, że ucząc się czy studiując należy przykładać się do nauki języków obcych, bo to na pewno ważny atut, gdy szuka się pracy, nie tylko za granicą.
Nie jest to więc zbyt cudna perspektywa, bo nie każdy ma predyspozycje i odwagę by opuścić swój kraj. Niektórzy hurraoptymiści myślą sobie „co za brednie”. Czy bredniami są wyliczenia państwowych instytutów, że w czasie (nie pamiętam czy to był rok czy 5 lat) będzie 3,6 mln absolwentów, a tylko 1,6 mln osób przejdzie na emeryturę. Czyli 2 mln zostaną na lodzie! A licząc redukcję miejsc pracy (to m.in. dzięki naszym kochanym komputerom i innym technologiom XXI wieku) będzie ich, czyli bezrobotnych więcej. W takich Chinach jest mniej bezrobotnych niż w odpowiadającej im pod względem liczby ludności Europie. Najnowsza technologia pozwala na zatrudnienie zamiast 5 osób tylko 3. Z drugiej strony patrząc to dobrze, że w Polsce przyrost naturalny jest niski. Nasze dzieci nie będą miały większych problemów niż to z czym przychodzi nam się borykać.